niedziela, 30 sierpnia 2015

Zjeść rtęć z termometru czy kilo borowików?

Gdyby kogoś zapytać czy wolałby zjeść rtęć z rozbitego termometru czy kilogram suszonych borowików, to pewnie popatrzyłby na pytającego jak na wariata. Większość osób bez chwili wahania wybrała by kilogram grzybów. Jak się okazuje nie do końca słusznie.

 Grzyby oprócz cennych minerałów i witamin zawierają również niebezpieczne ilości metali ciężkich. W czasopiśmie "Bromatologia i chemia toksykologiczna" ukazały się wyniki badań sprawdzające zawartość rtęci w grzybach wielkoowocowych.

Dla przeciętnej osoby dopuszczalna wartość tygodniowego spożycia rtęci wynosi 0,3 mg/osobę/ tydzień. Badania pokazały zawartość rtęci w kapeluszach borowików na poziomie 2,34 mg/kg a dla czubajki kani nawet 2,45 mg / kg. Czyli maksymalna dawka rtęci to nieco ponad 100g suszonych grzybów.

Badania też pokazały, że ilość rtęci zależy silnie od gatunku. W przypadku podgrzybka brunatnego zawartość wynosiła 0,1056 a dla krowiaka podwiniętego 0,0271 mg/kg.

Jak widać borowik w tym przypadku jest nie do końca szlachetny - znacznie bezpieczniejsze są pod względem zawartości rtęci zwykłe podgrzybki. Raz na jakiś czas dodane borowiki do zupy nie zaszkodzą, ale zapaleni grzybiarze nie powinni przesadzać z nadmiernym spożyciem borowika (lub czubajki kani).

Tymczasem w termometrze znajduje około 1mg rtęci w postaci metalicznej. Rtęć w postaci metalicznej nie wchłania się w przewodzie pokarmowym - główne niebezpieczeństwo stanowią opary rtęci które są wchłaniane przez płuca. Tak więc odpowiadając na pytanie z tytułu - lepiej zjeść rtęć z termometru niż kilo suszonych borowików.


Źródła:
http://www.allum.pl/zagrozenia-i-alergeny/rtec-w-termometrach-lekarskich

"Zawartość rtęci w grzybach wielkoowocnikowych z obszaru województwa zachodniopomorskiego" - Natalia Mazurkiewicz, Joanna Podlasińska. W "Bromatologia i chemia toksykologiczna" - 1/2014 (tom XLVII) -

czwartek, 27 sierpnia 2015

Bezpieczne czy szkodliwe - rzecz względna

Często opisujemy substancję jako bezpieczną lub szkodliwą i śledzimy badania dotyczące ich wpływu na poziomie komórkowym. Tymczasem szkodliwość i bezpieczeństwo substancji to rzecz o wiele bardziej złożona. W poniższym poście pokazuję dwie substancje z których jedna jest bezpieczna więc jest szkodliwa a druga jest szkodliwa więc jest bezpieczna i pozyteczna.

Pierwszą substancją jest cukier. Badając wpływ cukru na komórki można stwierdzić, że jest to w miarę bezpieczna substancja, dostarczająca dużą ilość potrzebnych do życia kalorii. Z punktu widzenia zdrowia uzębienia, możemy jednak stwierdzić, że cukier jest substancją która powoduje próchnicę i jak wiemy nadużywanie słodyczy generalnie jest szkodliwe. Dlaczego cukier szkodzi na zęby? Właśnie dlatego, bo jest substancją korzystną dla rozwoju bakterii. Właśnie pożyteczność na poziomie komórkowym powoduje szkodliwość na poziomie ogólnym.

Drugą substancją są konserwanty, substancje o umiarkowanej szkodliwości. Ich dodawanie do jedzenia niewątpliwie szkodzi bakteriom, które inaczej mogły by się rozwinąć w żywności. Działanie szkodliwe względem bakterii czy pleśni jest jednak działaniem pożądanym. Niewielki skutek negatywny w porównaniu do niebezpieczeństwa zatrucia się jadem kiełbasianym jest pomijalny i substancje te ogólnie są uznane za pożyteczne, własnie ze względu na ich toksyczność na poziomie komórkowym.

Są to dwa przykłady o których należy pamiętać, zanim na podstawie wyrywkowych badań uznamy że dana substancja jest bezpieczna lub szkodliwa.

wtorek, 25 sierpnia 2015

Ponowna ocena dodatków do żywności w Europie

Kontynuując wątek bezpieczeństwa dodatkowych substancji do żywności, chciałem poruszyć jeszcze jeden temat. Jest to różnica pomiędzy USA i Europą jeżeli chodzi o podejście do substancji dodatkowych.

W przypadku Stanów, substancje, które weszły do obrotu przed 1958 roku, co do których nie ma wątpliwości są uznane za generalnie za bezpieczne. Podobne zasady dotyczą również leków. Przykładem jest penicylina, która gdyby została wynaleziona dzisiaj, prawdopodobnie nie była by dopuszczona do użycia. Przeciwnicy dodatków do żywności często właśnie krytykują substancje, które nie przeszły pełnych badań, które obowiązują dodatki dziś wprowadzane do obrotu.

W przypadku Europy EFSA (Europejski Urząd do spraw Bezpieczeństwa Żywności) do 2020 roku ma dokonać ponownej oceny dodatków do żywności. Jest to proces, który już od pewnego czasu trwa. W jego wyniki np. dopuszczalne dzienne spożycie niektórych barwników (żółcień chinolinowa, żółcień zachodzącego słońca i pąs 4R) zostało w 2012 roku obniżone na skutek nowych doniesień. Faktycznie niedługo w Europie dostawcy żywności będą mogli pisać, że dodatki są bezpieczne, gdyż przeszły najnowsze badania i nie wykazały działania szkodliwego.

Równolegle jednak istnieją substancje które pod wpływem ogólnie dostępnych badań są wycofane z obrotu w USA, a dozwolone w Europie, więc sytuacja nie jest na tyle oczywista.

Być może przez 5 kolejnych lat będziemy w związku z tym świadkami kolejnych doniesień o wycofaniu ze spożycia lub ograniczeniu kolejnych dodatków o których bezpieczeństwie przekonują nas dzisiaj producenci i media.

Źródła:
http://europa.eu/rapid/press-release_MEMO-11-783_pl.htm

http://www.fda.gov/Food/IngredientsPackagingLabeling/GRAS/



niedziela, 23 sierpnia 2015

Emulagatory mogą powodować zapalenie jelit

W poprzednim poście pisałem o "mitach" dotyczących bezpieczeństwa stosowanych dodatków do żywności, z którymi "rozprawia się" Polska Federacja Producentów Żywności. Tymczasem kolejne badania pokazują negatywne efekty niektórych dodatków do żywności.

W tym przypadku w prestiżowym czasopiśmie Nature pojawił się artykuł dotyczący wpływu dwóch emulgatorów na florę bakteryjną jelit. Badania dotyczyły karbometylocelulozy (E466) i polysorbate-80 (E433). Emulgatory są substancjami, które pozwalają na połączyć się wodzie i tłuszczom, które w normalnej sytuacji tworzą zawiesinę. Dzięki emulgatorom woda np. nie wypływa z majonezu czy masła. Równocześnie emulgatory są substancjami, które rzadko są wymieniane jako szkodliwe, w przeciwieństwie do konserwantów, słodzików i barwników.

Zgodnie z wynikami badań obie te substancje w testach na myszach zaburzają skład flory bakteryjnej jelit powodując występowanie zapalenia jelit. Dodatkowo myszy dostające roztwór z emulgatorem, przybierały na wadze szybciej niż myszy z grupy kontrolnej.

Badania były prowadzone z wykorzystaniem roztworu 1%. O ile jednak w przypadku konserwantów lub barwników jest to stężenie większe wielokrotnie od dopuszczalnej dawki, o tyle w przypadku emulgatorów jest to stężenie często spotykane w żywności.

Wniosek pierwszy: jeżeli drogi czytelniku masz problemy z utrzymaniem wagi lub problemy gastryczne - powinieneś sprawdzić czy to nie emulgatory są przyczyną twoich kłopotów. Spróbuj odstawić na miesiąc lub dwa jedzenie zawierające emulgatory i sprawdzić, czy nie poczujesz się lepiej.

Wniosek drugi: badania nad negatywnym wpływem dodatków do żywności są potrzebne. Z faktu, że jakiś dodatek został uznany za bezpieczny kilkanaście lub kilkadziesiąt lat temu, nie znaczy że nie należy tej wiedzy modyfikować w oparciu o obecny stan wiedzy.

Źródło:

"Dietary emulsifiers impact the mouse gut microbiota promoting colitis and metabolic syndrome" - Benoit Chassaing,Omry Koren, Julia K. Goodrich, Angela C. Poole, Shanthi Srinivasan, Ruth E. Ley & Andrew T. Gewirtz - Nature 519

piątek, 21 sierpnia 2015

PFPZ Fakty i Mity

Na stronie Polskiej Federacji Producentów Żywności znajduje się baza informacji o dodatkach do żywności. Między innymi jest cała strona poświęcona faktom i mitów , z czego większość zarzutów jakie są stawiane w internecie jest potraktowane jako mit bez podstaw naukowych. Chciałbym w poniższym poście odnieść się do niektórych z tych mitów i dodać do zamieszczonych informacji swój komentarz

Dodatki do żywności są zbędne - Mit?
Konserwanty są szkodliwe - Mit.
Faktycznie nawet robiąc dżem, czy smażąc wątróbkę dodajemy cukier lub sól, więc sensu stricte dodatki nie są zbędne. Prawdą jest również, że stosowanie konserwantów zapobiega infekcjom bakteryjnym i psuciu się żywności. Nie znaczy to jednak że każdą substancję należy traktować tak samo - właśnie po to prowadzone są badania aby sprawdzać które z substancji mają jak najmniej skutków ubocznych, choć uznaje się że korzyści ze stosowania konserwantów przewyższają efekty negatywne.

Glutaminian i inne wzmacniacze są szkodliwe - MIT?
O szkodliwości glutaminianu pisałem już w poprzednich postach. Niestety badań, które podważają nieszkodliwość glutaminianu jest coraz więcej. Ponadto w jednym z poprzednich postów pisałem, dlaczego fałszowanie smaków potraw wzmacniaczami jest szkodliwe samo przez się. Tak więc nie mit a niestety prawda.

Niektóre E są rakotwórcze - MIT?
Cytując "Akceptację uzyskują tylko te substancje, które zostały poddane wszechstronnym badaniom toksykologicznym, a ich wyniki nie budzą zastrzeżeń.". Akurat to zdanie jest nieprawdziwe. Aby substancja wystarczy że w badaniach nie udowodni się jej szkodliwości. Aby udowodnić szkodliwość działanie negatywne musi być udowodnione z prawdopodobieństwem statystycznym 95%. Jeżeli zgodnie z wynikiem badań na 80% przypadki nowotworu w grupie badanej były wynikiem działania substancji to wynik badania głosi: Nie wykryto wpływu substancji na powstawanie nowotworów. Ponadto w różnych państwach świata różne substancje typu E są dozwolone lub zabronione. A odnośnie wątpliwości w sprawie legalizacji aspartamu powstał cały film

Dlaczego mówi się, że dodatki do żywności są bezpieczne, a gdy się czyta o poszczególnych substancjach okazuje się, że wykazują niekorzystny wpływ na zdrowie człowieka? Przykładem są barwniki – na opakowaniach pisze się o ich złym wpływie np. na koncentrację u dzieci – czy w takiej sytuacji nie można ich zastąpić innymi substancjami?
Przynajmniej w tej kwestii autorzy strony podają, że badania nad barwnikami są w toku.

Podsumowując. 
Trudno aby związek skupiający producentów żywności pisał że stosowane przez nich substancje są szkodliwe. Dlatego czytając zawsze jakiś tekst, niezależnie od tematu należy zadać sobie pytanie, jaki interes miał autor lub wydawca w napisaniu i opublikowaniu danego tekstu.



Źródło: http://www.pfpz.pl/index/?id=2321994d85d661d792223f647000c65f

wtorek, 18 sierpnia 2015

Diagnostyka - Testy na alergeny czy MRT

W poprzednim poście omawiałem możliwości stosowania testów alergicznych do sprawdzenia czy jesteśmy uczuleni na któryś z syntetycznych dodatków do żywności. Niestety testy alergiczne bazują zwykle albo na wielkości odczynu na skórze (testy skórne) albo na oznaczeniu przeciwciał IgE dla danej substancji. Nie wyczerpuje to jednak możliwości diagnostyki, gdyż nie obejmuje wszystkich możliwości.

Szukając dalej w internecie znalazłem inny test MRT (ang Mediator Release Test). Filozofia testu jest prosta. Skoro reakcje odpornościowe organizmu polegają na wydzielaniu substancji przez komórki obronne, to można zmierzyć objętość wyrzuconych substancji nie zastanawiając się nad tym, jaki tym reakcji obronnej faktycznie nastąpił.

Test MRT polega na mierzeniu stosunku składników płynnych i stałych krwi przed podaniem substancji jak również po podaniu substancji, z uwzględnieniem okresu potrzebnego na zaistnienie reakcji obronnej. Oczywiście badanie wymaga wcześniejszego odstawienia leków mogących upośledzać reakcję obronną organizmu - np leków antyhistaminowych.

Jako wynik testu pacjent dostaje wykres z podziałem substancji na zielone (mała odpowiedź organizmu), żółte (średnia) i czerwone (istotna odpowiedź organizmu). Eliminując substancje oznaczone na czerwono, pacjent powinien uzyskać poprawę swojego stanu zdrowia.

Badanie podstawowe obejmuje 100 składników, badanie rozszerzone 150 z czego prawie 30 to syntetyczne dodatki do żywności (w tym moje "ulubione" składniki takie jak aspartam i glutaminian sodu). Niestety nie jest to padanie tanie. Na jednej ze stron podano koszt rozszerzonego badania na 1850zł.

Na chwilę obecną nie robiłem u siebie ani badania na IgE dot. poszczególnych substancji syntetycznych, ani badania MRT, tak więc nie mogę podzielić się wynikami na podstawie swojej historii. Warto pamiętać również o tym, że lista dopuszczalnych dodatków to kilkaset pozycji z których tylko 30 (choć najczęściej spotykanych) można znaleźć w badaniu, więc jeżeli ktoś ma pecha mieć nietolerancję na inny ze składników, to badanie tego nie wykaże.

Jeżeli ktoś z czytelników robił któreś z badań, prośba o podzielenie się rezultatami.

Źródło:
http://leap.pl/testmrt/test-mrt/

sobota, 15 sierpnia 2015

Testy alergiczne na dodatki do żywności

W poprzednich postach dotyczących alergii na barwniki spożywcze poruszałem temat wyników badań. Pokazują one, że możliwa jest alergia na te dodatki, chociaż jest ona znacznie rzadsza, niż ludzie powszechnie sądzą. W jednym z badań alergia na barwnik została potwierdzona w co dziesiątym przypadku w którym było takie podejrzenie.

Jeżeli jednak mamy podejrzenia, że właśnie taka alergia może u nas lub u naszych bliskich występować, to możemy spróbować przejść na dietę, która eliminuje takie dodatki i sprawdzić czy nasze zdrowie się poprawi. W większości szpitali dermatologicznych dla pacjentów z alergią stosuje się specjalną dietę, z której wyeliminowane są wszelkie składniki najczęściej powodujące alergie. Z własnego doświadczenia wiem, że taka dieta może bardzo szybko poprawić ogólny stan zdrowia. Poprawa stanu zdrowia sugeruje, że występuje u nas alergia pokarmowa.

Jeśli jednak nie chcemy do końca życia rygorystycznie przestrzegać diety, dobrze było by wiedzieć który konkretnie czynnik powoduje reakcję alergiczną. Dla jednego będą to orzechy, dla drugiego zboża, dla niektórych mogą to być specyficzne barwniki lub inne dodatki spożywcze.

Dawniej testy alergiczne obejmowały głównie substancje pochodzenia naturalnego. Obecnie coraz więcej przychodni oprócz typowych testów alergicznych oferuje również testy badające reakcję alergiczną na dodatki spożywcze. Poniżej postu znajduje się  lista kilku przychodni znalezionych w internecie, które oferują takie testy.

Jeżeli taki test wykaże, że mamy alergię na konkretny barwnik lub konserwant, wówczas należy go wyeliminować z diety. W przypadku negatywnego wyniku należy pamiętać, że oprócz alergii barwniki i konserwanty mogą powodować również inne reakcje, np. nietolerancje.

żródła:

http://www.novavita.pl/uslugi-oferta/testy-alergiczne-i-nietolerancji/test-alergii-alergeny-dodatki-spozywcze-i-konserwanty/

http://www.realmed.pl/stronahtml/sub/testy.html#pokarmowe

http://www.3miary.pl/test-dodatkow-spozywczych-60-alergenow/



wtorek, 11 sierpnia 2015

Barwniki spożywcze a uszkodzenia genów.

Strona http://www.barwniki.cba.pl/ wymienia kilka barwników, które zdaniem autora strony należy wyeliminować całkowicie z diety. Ponieważ o występującej na początku zestawienia tartrazynie już pisałem, postanowiłem znaleźć materiały na temat pozostałych wymienionych substancji. Kolejną substancją na liście potencjalnie niebezpiecznych barwników była żółcień pomarańczowa.

W ten sposób natrafiłem na opis badania w którym sprawdzana była zależność między żółcienią pomarańczową (E110) i błękitem brylantowym (E133) a uszkodzeniami genów i tempem podziału komórek. Badania prowadzono na kolonii ludzkich limofcytów w warunkach laboratoryjnych, podając płyn z różną ilością jednego z dwóch barwników.

W przypadku stężeń 30mg/mL i 40mg/mL uzyskano znaczącą różnicę w ilości komórek które były w stadium podziału. 1,6-1,7 razy więcej komórek w grupie kontrolnej było w stadium podziału, niż w grupie w której dodano maksymalną ilość barwnika. Oba te barwniki zmniejszają więc tempo podziału komórek.

Równolegle badano czy barwniki te nie powodują uszkodzeń genów komórek. Badanie to jest wykonywane za pomocą tzw. testu mikrojądrowego. Jeżeli przy podziale komórki chromosomy lub ich fragmenty nie trafiają do właściwego jądra nowo utworzonej komórki - tworzą wówczas tzw. mikrojądra. Liczba takich nieprawidłowych komórek w grupie kontrolnej i w grupie w której podano substancje używa się do określenia, czy substancja może powodować uszkodzenia genów.

Dla obu barwników liczba komórek z uszkodzeniami w przypadku dawki 40mg/mL była prawie dwukrotnie wyższa niż w grupie kontrolnej. Dla dawki 30mg/mL również były widoczne różnice a w przypadku mniejszych dawek widoczne różnice były poniżej możliwego błędu statystycznego.
Na podstawie tych wyników naukowcy doszli do wniosku, że oba te barwniki mogą uszkadzać geny komórek.

Dla równowagi należy również przypomnieć, że  dopuszczalne stężenie barwników w napojach to 100mg na litr. Dla stężeń 100 krotnie wyższych w badaniu nie udało się uzyskać istotnie statystycznych różnic. W każdym razie oba barwniki wędrują u mnie na listę substancji, którym będę się przyglądał bliżej.


Źródła:
Badanie uszkodzeń chromosomów - test mikrojądrowy

Genotoxic and cytotoxic effects of sunset yellow and brilliant blue, colorant food additives, on human blood lymphocytes - Esra Kus, Halil Erhan Eroglu. Bozok University, Yozgat, Turcja



niedziela, 9 sierpnia 2015

Badania jednoznacznie wykazały

Czytając od jakiegoś czasu badania naukowe, udało mi się dojść do pewnych wniosków odnośnie "udowodnienia" szkodliwości lub nieszkodliwości substancji.

Po pierwsze - wiele badań na które powołują się przeciwnicy współczesnej chemii, sprawdza działanie substancji przy wysokich stężeniach, na przykład przekraczającą tysiąc razy dopuszczalną dawkę. Oczywiście jest to sposób aby zrozumieć szkodliwe działanie substancji, natomiast nie można z tego wnioskować o jej szkodliwości w dopuszczalnych dawkach. Dla przykładu, dla większości leków znacznie mniejsze dawki bywają śmiertelne. Stokrotna dawka paracetamolu w większości przypadków okaże się śmiertelna. Dlatego najlepsze badania to takie które pokazują działanie przy długotrwałym stosowaniu dopuszczalnej dawki, a takich niestety jest mało.

Po drugie - badania na śwince morskiej, szczurkach i myszkach nie zawsze muszą odpowiadać ludzkiej fizjologii. Często odpowiadają i jest jak najbardziej korzystne prowadzić takie badania. Natomiast znane są przypadki w których substancja działa szkodliwie na przykład na świnkę morską, a dla człowieka jest względnie bezpieczna. Przykładem jest penicylina, w przypadku której lecznicza dawka dla człowieka jest zabójcza dla świnki morskiej. Z faktu że substancja jest nieszkodliwa dla szczurów, nie musi od razu wynikać że jest nieszkodliwa dla ludzi.

Po trzecie - większość badań łatwo zafałszować, świadomie lub nie świadomie. To właśnie zarzucają niektórzy przeciwnicy np badaniom dotyczącym aspartamu. Po pierwsze, można dosypać substancji do grupy kontrolnej. Po drugie z faktu że dosypiemy substancję do jedzenia, jeszcze nie znaczy, że szczury zjedzą coś co może im zaszkodzić. Jeżeli nie jest substancja równo rozmieszana, to mogą zjeść jedzenie bez dosypki. Dopiero kiedy kilka badań zakończy się takim samym rezultatem, można stwierdzić że jest to prawdą, a niestety mało jest badać dla których można znaleźć publikację w stylu "mnie też tak wyszło" - raczej naukowcy starają się robić nowe badania niż powtarzać stare.

Po czwarte - istnieje różnica pomiędzy brakiem efektu i brakiem negatywnego efektu. Często wynikiem badań jest obserwacja efektu, ale bez udowodnienia że jest to efekt szkodliwy. Jak dla mnie najlepszym sposobem było by dodawanie dopuszczalnej dawki i sprawdzenie jak długo będą żyły myszy i szczury z grupy kontrolnej, a jak długi będą żyły z grupy gdzie dodają maksymalną dopuszczalną dawkę substancji.

Taki sposób badania miałby również jedną zaletę. Nie trzeba było by zabijać gryzoni w procesie badania a sekcję można by zrobić po naturalnej śmierci. Oczywiście podniosło by to koszty, ale podstawowym kryterium była by długość życia w stosunku do grupy kontrolnej.


środa, 5 sierpnia 2015

Kwas szczawiowy - jaka dawka jest śmiertelna.

Większość osób mówiąc o szkodliwych substancjach w żywności ma na myśli przede wszystkim substancje sztuczne, dodawane do żywności. Tymczasem wiele z substancji szkodliwych, to substancje występujące naturalnie w żywności. Jedną z nich jest w kwas szczawiowy.

Na informacje o jego szkodliwości natknąłem się poszukując informacji, które mogły by okazać się przydatne w pisaniu bloga w jednej z książek popularno-naukowych. W czasie pierwszej wojny światowej podobno odnotowano wiele przypadków zatruć rabarbarem, czasami ze skutkiem śmiertelnym. W szczególności niebezpieczne są liście rabarbaru, które zawierają więcej kwasu szczawiowego niż łodygi. Autor książki sugerował, że do zejścia z tego świata wystarczy duża miska rabarbaru - niestety nie sprecyzował, czy chodzi o liście czy o łodygi.

Kolejne informacje znalazłem na blogu zdrowazywnosc.blox.pl. Autor bloga dobrze opisuje działanie kwasu szczawiowego. Po pierwsze łączy się z wapniem, powodując że staje się on dla organizmu niedostępny. To właśnie nagłe zmniejszenie wapna w organizmie powoduje zagrożenie życia w przypadku przedawkowania kwasu szczawiowego.  Po drugie powoduje tworzenie kamieni nerkowych i generalnie uszkadza nerki.

Z informacji podanych na blogu wynika, że dawka śmiertelna dla człowieka to 1500 mg. Autor podaje też następujące zawartości kwasu szczawiowego:

Produkt             Zawartość kwasu szczawiowego
Botwinka 700 mg / 100 g
Szpinak 600 mg / 100 g
Rabarbar 500 mg / 100 g

Z postu wynikało by że spożycie 300 g rabarbaru lub 250 g botwinki może skończyć się śmiercią. Niestety podane informacje nie są prawdziwe - wielokrotnie zjadałem po 300 g szpinaku i jeszcze jakoś żyję.

Szukając dokładnych danych udało mi się znaleźć podsumowanie komitetu oceny produktów weterynaryjnych. Zgodnie z nim dawka LD 50 to 475 dla męskich szczurów i 375 dla samic. Przeliczając to na kilogramy mojej masy ciała, to dawka śmiertelna dla mnie wynosiła by prawdopodobnie około 40g.

Oczywiście mowa o dawce która uśmierca w 50% przypadków. Zgodnie z podsumowaniem, notowane są przypadki śmierci po spożyciu 3 do 30 g kwasu szczawiowego, przy czym dawka śmiertelna zależy istotnie od stanu zdrowia i przede wszystkim nerek.

Dla większości ludzi zbytnie spożycie rabarbaru, botwinki i szpinaku stanowi przede wszystkim  niebezpieczeństwo tworzenia się kamieni nerkowych niż bezpośredniego zagrożenia życia. Jeżeli więc mieliśmy kamienie nerkowe, lub ktoś z bliskiej rodziny jej miał, to raczej powinien ograniczyć spożycie tych roślin.

Dopisek: Ze względu na dużą zawartość kwasu szczawiowego większość żelaza w szpinaku jest nieprzyswajalna. Jeżeli więc ktoś nie lubi szpinaku, to ma przynajmniej dwa argumenty przeciwko tej roślinie, gdyż wcale nie jest on tak dobrym źródłem żelaza jak się kiedyś wydawało.

źródła: 
"Galeria czasteczek" John Emsley, Pruszyński i Spółka, ISBN 978-83-7469-533-6

http://zdrowazywnosc.blox.pl/2010/11/Kwas-szczawiowy-8211-wzor-wlasciwosci-zastosowanie.html 

Comitee for Veterinary Medicinal Products - Oxalid Acit - Summary Report - EMEA/MRL/891/03-Final



poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Wzmacnacze smaku szkodzą

Badania nad wzmacniaczami smaku starają się udowodnić ich nieszkodliwość, lub przeciwnie wykazać że substancja jest bezpieczna. Nie wyczerpuje to jednak tematu - poniżej trzy mało naukowe argumenty, dlaczego moim zdanie wzmacniacze mogą być szkodliwe.

Argument pierwszy - zjesz co innego niż ci smakuje
Jednym z kluczowych zmysłów człowieka jest smak. Organizm zwykle szuka substancji które z jakiś powodów są mu potrzebne. Mając zwykle wysokie ciśnienie, zawsze smakował mi grapefruit, czarna porzeczka i czerwona herbata. Jak zacząłem brać leki i moje ciśnienie się unormowało, przestałem pić czerwoną herbatę a coraz częściej sięgam po kawę. Podobnych przykładów można by mnożyć. Dzięki wzmacniaczom smaku organizm da się przekonać, że zamiast kawałka mięsa tak na prawdę ma ochotę na chipsy o smaku bekonu, gdyż zawarty w nich glutaminian sodu podrażni te same kubki smakowe.

Argument drugi - to jedzenie jest świeże, nieprawdaż
Smak również pozwala na sprawdzenie, czy jedzenie jest świeże. W tym nawet niegroźne substancje mogą spowodować, że zjemy nieświeże i zatrute jedzenie, gdyż dosypane wzmacniacze nas przekonają że jest to zdrowe i świeże jedzenie. Dlaczego "pobożni" królowie w średniowieczu nie pili wina tylko wodę? Właśnie dlatego, że smak i kolor wina nie pozwalał na wykrycie trucizn, którym mogli się posłużyć przeciwnicy władcy.

Argument trzeci - mam apetyt więc jestem głodny. 
Wszyscy znamy popularny dowcip o żonie, która narzeka, że mężowi w poniedziałek, wtorek i środę smakował schabowy, a nagle w niedzielę go nie lubi. W tym przypadku smak również pełni funkcję informacyjną, że zjedliśmy jakiejś substancji wystarczająco. Wzmacniacze smaku przesuwają tą równowagę, powodując, że potencjalnie zjemy więcej niż nam potrzeba.

Podsumowując - niegroźne chemicznie substancje też mogą szkodzić. Wprowadzają nasz organizm w błąd powodując, że w procesie żywienia podejmie nieracjonalne decyzje.