czwartek, 11 lutego 2021

W królestwie Monszatana - recenzja

    Sporo czasu minęło odkąd na łamach niniejszego bloga polecałem czytelnikom jakąkolwiek książkę lub film. W tym tygodniu skończyłem lekturę książki Marcina Rotkiewicza "W królestwie Monszatana GMO, gluten i szczepionki" i jest to książka, którą z czystym sercem można polecić każdemu, kto pragnie wyrobić sobie swoje zdanie na podstawie merytorycznych argumentów a nie medialnej histerii.

    Autor demitologizuje temat GMO i firmy Monstanto (tytułowego Monszatana) pokazując mechanizmy i powody powstania nagonki na produkty GMO, a zwłaszcza powiązania działaczy z konkretną grupą interesów jaką są producenci żywności organicznej - grupy dla których tania żywność nie wymagająca pestycydów i innych środków ochrony jest śmiertelnym zagrożeniem. Do tematu GMO wypełniającej większość książki został dodany rozdział na temat glutenu i szczepionek, choć w zasadzie nie wiadomo czym kierował się autor z wyjątkiem konieczności napisania książki odpowiednich rozmiarów. 

    Jednocześnie warto nadmienić, że pokazując cały absurd ogólnej nagonki na GMO (a nie np. na konkretne produkty), chociaż żadne ze zbóż, warzyw czy owoców nie przypomina swojego pierwowzoru sprzed 10 tys. lat, to jednocześnie stawia się w roli anty-anty-GMO, anty-anty-gluten czy anty-anty-szczepionkowców bez przytoczenia części argumentów kiedy to krytycy GMO, szczepionek czy glutenu też mieli racje. 

    Podstawowe zarzuty wobec ruchu anty-GMO są dwojakiego rodzaju. Pierwszym i dla mnie najistotniejszym to błędy merytoryczne ruchu anty-GMO, badania nie spełniające podstawowych norm stawianych pracom naukowym a wreszcie wręcz stosowanie teorii bez żadnego poparcia w faktach. Przykładem przytoczonym jest produkcja filmu "Świat według Monsanto", gdzie osoby kręcące dokument nie pofatygowały się aby przeczytać ustalenia sądów i organów ścigania w sprawach wzmiankowanych w firmie.

    Kolejnym przykładem może być konferencja w ministerstwie, gdzie po śledztwie dziennikarskim okazuje się, że ekspertem anty-GMO jest osoba ucząca się lewitacji (sic) w szkole założonej przez jogina w USA. 

    Drugi zarzut jest dokładnie taki sam jak członkowie ruchu anty-GMO kierują wobec naukowców udowadniających bezpieczeństwo produktów GMO - stronniczość. Wiele ze stron książki jest opisaniem jak walka z GMO okazuje się dobrym sposobem na biznes i granty dla kiepskich naukowców, którzy bez stawiania się w roli aktywistów nie mieli by szansy zaistnieć w powszechnej świadomości, lub jak "troskliwe organizacje konsumenckie" okazują się stworzone i utrzymywane przez lobby producentów żywności organicznej. 

    Uświadomienie, że często rozmaite certyfikaty "zdrowej żywności" wcale nie znaczą, że w produkcji nie używano toksycznych związków (np miedzi) to nie najmniejsza z zalet książki. Podobnie jak uświadomienie czytelnika, że często produkt GMO może być wyprodukowany bez użycia różnych chemicznych środków ochrony roślin i wręcz zdrowszy niż odmiana tradycyjna ale potraktowana setką chemikaliów. 

    Niestety choć autor z dużym zainteresowaniem obala twierdzenia przeciwników GMO (a także glutenu, szczepionek czy firmy Monsanto jako takiej) - nie robi tego w sposób bezstronny. Uzasadniona ostrożność większości społeczeństwa wobec korporacji jako takich ma uzasadnienie w faktach i duże koncerny (vide ruch antyszczepionkowy i Pfizer) nierzadko płaciły gigantyczne kary za oszukiwanie swoich klientów i trudno się dziwić, że firmy wielokrotnie przyłapywane na kłamstwach czy korupcji nie są uznane za społeczeństwo przez wiarygodne.

    Podobnie choć sama modyfikacja genów jest po prostu szybsza niż inne stosowane mechanizmy hodowli, również zmieniające genotyp, to sama idea wprowadzania nowych gatunków może budzić uzasadnione obawy społeczeństwa. Krzyżówka pszczoły afrykańskiej z europejską, będąca konkretnym problemem w USA jest tego najlepszym przykładem. Podobnie całkowite naturalne nie modyfikowane genetycznie króliki stały się realnym problemem w Australii. 

    Jeżeli chodzi o konieczność badania każdej nowej odmiany GMO, również ma sens. Chociażby kukurydza 3272 o której pisałem na blogu jest przykładem, że drobna modyfikacja może spowodować powstanie odmiany mniej bezpiecznej dla zdrowia. W tym przypadku kukurydza bardziej nadaje się do produkcji bioetanolu, ale za to z uwagi na alergiczność nie może być przeznaczona do spożycia. 

    Tak samo autor nie pochylił się dostatecznie nad aspektem ekonomicznym, a konkretnie uzależnieniem rolnika od firmy biotechnologicznej (nie wolno bez zgody firmy obsiewać pola ziarnami zebranymi poprzedniego roku). Dyskusja jak długo powinna trwać ochrona patentowa na wprowadzony gen nie jest byciem anty-GMO a poruszaniem tego samego tematu który jest obecny co do patentów obecnych w innych technologiach, ochrony filmów czy książek. 

    W przypadku glutenu, faktycznie jest to substancja którą muszą omijać tylko chorzy na celiakię. Autor zapomniał jednak wspomnieć (a może nie wiedział) że najpopularniejsze badania przeciwciał mają dość duży margines błędu. Znam osobę, która przeszła w dużej mierze na pieczywo bezglutenowe bo zwykłe jej nie odpowiadało. Dla autora będzie to niepotrzebne uleganie modzie. Dłuższy czas później jednak kolonoskopia potwierdziła częściowy zanik kosmków jelitowych a badania genetyczne potwierdziły celiakię. 

    Zgadzam się z autorem, że szczepionki to jedno z najważniejszych osiągnięć medycyny. Autor również zapomniał jednak podać przypadki kiedy na skutek zaniedbań firm farmaceutycznych szczepionki powodowały choroby zamiast im zapobiegać, czy przykłady kiedy specyfiki uznane za szkodliwe w jednym państwie były sprzedawane w drugim. Krytykowanie i pokazywanie takich sytuacji nie jest byciem anty-szczepionkowcem.

    Mimo faktu, że książka jest równie tendencyjna jak publikacje anty-GMO książkę można polecić z czystym sumieniem. Konkretne decyzje o bezpieczeństwie produktów należy podejmować znając argumenty obu stron i znając fakty jakie interesy finansowe stoją za bezstronnymi twierdzeniami obu stron. 

    Książka dostępna jest w abonamencie na legimi. (https://www.legimi.pl/ebook-w-krolestwie-monszatana-gmo-gluten-i-szczepionki-marcin-rotkiewicz,b188256.html

    


    


niedziela, 17 stycznia 2021

Olej silikonowy (E900) - czy powoduje nowotwory i choroby oczu?

Niektóre z substancji będące dodatkami do żywności są znane pod wieloma nazwami. Oznaczona symbolem E900 substancja jest znana pod nazwami dimetylopolisiloksan, dimetykon, albo olej silikonowy. Substancja ta w przemyśle spożywczym ma działanie przeciw pianotwórcze. Oprócz tego jest wykorzystywana do produkcji implantów [6], soczewek kontaktowych [1], kosmetyków a nawet leków. Jej działanie polega na zmniejszaniu napięcia powierzchniowego pęcherzyków powietrza, i w medycynie jest używana również jako środek przeciw gromadzeniu się gazów w układzie pokarmowym - np. przed badaniem UFG. Pojawiły się również doniesienia, że olej silikonowy może być jedną z najskuteczniejszych substancji na porost włosów [6

Niedawno olej silikonowy był przedmiotem ponownej ewaluacji przez EFSA i w niniejszym poście chciałbym czytelnikom przybliżyć wnioski z tej ewaluacji [1].  Substancja jest uważana za bezpieczną, głównie dlatego, że nie wchłania się z przewodu pokarmowego, tak więc główne skutki uboczne które mogą wystąpić są związane z podrażnieniem tego układu. Są to nudności i biegunka

Z podanych badań wynika, że 99.7 do 99,9% podanej substancji jest wydalane z kałem. Ponieważ substancja jest polimerem o różnej masie cząsteczkowej, wniosek wyciągnięty przez EFSA brzmiał, że wchłaniają się głównie polimery o krótszym łańcuchu i mniejszej masie cząsteczkowej.  W związku z tym we wnioskach EFSA zaleciła, aby specyfikacja dodatku zawierała zakres wielkościowy cząsteczek i aby cząsteczki o mniejszej masie cząsteczkowej nie były stosowane jako dodatek do żywności. 

W badaniach dotyczących oleju silikonowego podawane są jeszcze dwa dodatkowe skutki uboczne. Pierwszym z nich były zmiany patologiczne w oczach, drugim guzy nowotworowe (międzybłoniaki) u osób stosujących olej silikonowy na skórę w kosmetykach. 

Przyglądając się wynikom badań, EFSA uznała, że oba te możliwe skutki uboczne nie powinny występować przy używaniu oleju silikonowego jako dodatku to żywności.

Jeżeli chodzi o zmiany w oczach, to badacze ustalili, że przyczyną była metoda badania, skutkująca dostaniem się badanej substancji (E900) bezpośrednio do oczu. Wniosek naukowy - osoby pracujące z olejem silikonowym powinny dbać aby substancja nie dostawała się do oczu. 

Jeżeli chodzi o guzy - okazało się, że 22 z 30 podanych przypadków miały kontakt z azbestem, lub wręcz leczyły się wcześniej z tego powodu, tak więc odrzucono wniosek że to olej silikonowy jest przyczyną zmian nowotworowych. 

Kolejne skutki uboczne stosowania oleju silikonowego wiążą się z jego procesem produkcyjnym. W związku z tym EFSA ustaliła mniejszą niż dotychczas poziomu rtęci, arsenu i ołowiu. Również ustalono maksymalną ilość miedzi w końcowej substancji, jako że proces technologiczny wykorzystuje miedź w produkcji oleju silikonowego. 

EFSA zauważyła również, że w procesie produkcji mogą powstawać polisilioksany cykliczne. Nie są one trwałe, ale mogą zanieczyścić produkt końcowy. O ile sam olej silikonowy faktycznie nie ma negatywnych efektów, o tyle polisilioksany cykliczne jak najbardziej. Zakłócają działanie układu hormonalnego, zwiększają rozrost endometrium i mogą prowadzić do powstawania gruczolaków macicy. Zgodnie z zaleceniem EFSA olej silikonowy stosowany w żywności nie powinien zawierać polisilioksanów cyklicznych. 

Ponadto EFSA ustaliła dawkę NOAEL (brak negatywnych efektów) na poziomie 1742 mg/kg dziennie, i zgodnie ze standardową procedurą ADI (dozwolone dzienne spożycie) na poziomie 17 mg, uchylając wcześniej obowiązujący poziom 1.5mg [1]. Zgodnie z danymi, poziom ten nie jest przekraczany wśród europejskich konsumentów. 

Wniosek końcowy z raportu EFSA: E900 jest substancją bezpieczną, ale pod warunkiem, że spełnia on rygorystyczne normy produkcji. Błędy w procesie produkcyjnym mogą prowadzić do sytuacji w którym końcowy produkt będzie zanieczyszczony substancjami mającymi jednak negatywny wpływ na zdrowie. 

Ciekawy wniosek można znaleźć również w artykule na stronie stalowe zdrowie [4]. Autor zauważa, że o ile sam olej silikonowy nie jest szkodliwy, to zwykle występuje w wysoko przetworzonej żywności, która sama z siebie może prowadzić do problemów zdrowotnych. 


Źródła. 

[1] Re‐evaluation of dimethyl polysiloxane (E 900) as a food additive. EFSA Journal Volume 18, Issue 5 May 2020 https://efsa.onlinelibrary.wiley.com/doi/10.2903/j.efsa.2020.6107

[2] Poli(dimetylosiloksan) - Wikipedia (PL) 

[3] Dimetykon – działanie, zastosowanie, preparaty.  Ewelina Drelich. Wylecz.to 

[4] Dimetylopolisiloksan (E900) – charakterystyka, przykłady zastosowań, czy jest bezpieczny. Stalowe Zdrowie. 

[5] Dimetylopolisiloksan - vitalia.pl  

[6] Czy składnik popularnych frytek - E900 leczy łysienie!? Kobiece Inspiracje.  

  



sobota, 9 stycznia 2021

Metabolizm alkoholu - Medical Hypothesis

Po dwóch poprzednich tekstach omawiających artykuły z Medical Hypothesis (powiązanie cukru i depresji, powiązanie alkoholu i COVID) nadszedł czas aby na łamach bloga omówić tekst prezentujący wpływ alkoholu na organizm człowieka. 

Tekst ten ("Ethanol metabolism: The good, the bad, and the ugly")  to w większości skomplikowana publikacja z dziedziny chemii omawiająca reakcje biochemiczne w których alkohol i jego metabolity biorą udział. Chciałbym jednak przytoczyć informacje z tekstu, które mogą zainteresować większość z pośród czytelników bloga.

Pierwsza z nich dotyczy spadkowi stężenia alkoholu we krwi. Spadek ten odbywa się ze stałą prędkością - średnio 0.016g na decylitr na godzinę dla mężczyzn i 0.018 g na decylitr na godzinę dla kobiet [1] - oczywiście po zaprzestaniu konsumpcji.

Drugą to proste wytłumaczenie braku ewolucyjnego przystosowania gatunku ludzkiego do alkoholu etylowego. Substancja ta co prawda występuje w przyrodzie w sfermentowanych owocach, jednak rzadko w ilości takiej, aby mógł doprowadzać on do podobnego stanu co picie piwa, wina lub mocniejszych alkoholi. W związku z tym, o ile mamy wbudowane mechanizmy regulujące np. stężenie cukru we krwi, nie mamy natomiast takiego mechanizmu w odniesieniu do alkoholu. 

Trzecia z nich dotyczy wpływu alkoholu na bilans energetyczny. Większość czytelników zdaje sobie sprawę, że alkohol zawiera dość sporo kalorii. Może jednak być pewnym zaskoczeniem, że u osoby pijącej większe ilości czysty etanol może odpowiadać nawet za 50% spożywanych kalorii [1]. Co więcej są to kalorie z chemicznego punktu widzenia dość łatwo dostępne, tak więc alkohol wypiera pozostałe źródła energii w organizmie. 

Ten fakt prowadzi autorów do konkluzji (w końcu nie przypadkiem został opublikowany w Medical Hypothesis), że przystosowanie organizmu do wykorzystywania alkoholu jako źródła energii stanowi istotną część uzależnienia od tej substancji. Próba odstawienia powoduje poważny deficyt energetyczny - zwłaszcza w komórkach mózgu. 

Czwarta to wpływ alkoholu na układ glutaminianergiczny (związany z glutaminianem jako neuroprzekaźnikiem). Jest to istotna część układu nerwowego biorąca udział między innymi w procesach uczenia i zapamiętywania. Alkohol wpływa na ten układ hamująco, co prowadzi w konsekwencji do jego dostosowania i zwiększenia liczby receptorów. 

Odstawienie alkoholu powoduje nadmierne pobudzenie układu, co w konsekwencji prowadzi do śmierci komórek mózgowych. Tak więc w przypadku nałogu alkoholowego do śmierci komórek mózgowych doprowadza zarówno sam alkohol i jego metabolity jako substancje toksyczne, jak również brak alkoholu powodujący nadmierne pobudzenie układu glutaminianergiczny. Zainteresowanych tematem odesłałbym do polskiego artykułu "Rola układu glutaminianergicznego w patogenezie oraz terapii zespołu zależności alkoholowej", który już 10 lat temu w "Postępach Medycyny i Higeny Doświadczalnej" opublikowali pracownicy Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

Na koniec autorzy stawiają dwie hipotezy medyczne, sugerując że leki stosowane w terapii uzależnień alkoholowych powinny adresować te dwa problemy - deficyt energetyczny, zwłaszcza w komórkach mózgowych i nadmierne pobudzenie układu glutaminianergetycznego, aby złagodzić efekt odstawienia alkoholu.

W tym momencie chciałbym czytelnikowi podać jeszcze jeden temat do dalszej analizy. Skoro odstawienie alkoholu powoduje zaburzenie układu wykorzystującego glutaminian jako neuroprzekaźnik a w konsekwencji śmierć komórek mózgowych, to jaki wpływ może mieć na mózg czysty glutaminian dodawany jako wzmacniacz smaku? Zainteresowanych tematem odsyłam do tekstu "Ekscytotoksyny, smak który zabija." oraz innych tekstów oznaczonych tagiem glutaminian sodu z niniejszego bloga.

 

Źródła. 

[1] Ethanol metabolism: The good, the bad, and the ugly.  Medical HypothesisVolume 140, July 2020 David F.Wilson i Franz M.Matschinsky 

[2] Metabolism of Dietary Glutamate in Adults, Annals of Nutrition and Metabolism 2018, Vol.73, Suppl. 5 December 2018. Cynober L 

[3] Rola układu glutaminianergicznego w patogenezie oraz terapii zespołu zależności alkoholowej Postepy Higeny i Medycyny Doświadczalnej, 2010; 64: 534-543. Karina Łukasik, Karolina Piątkowska, Bogusława Pietrzak - Zakład Farmakodynamiki Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

[4] Wpływ alkoholu na ośrodkowy układ nerwowy - Danuta Byczyńska 

[5] NMDA Receptor - Wikipedia (en) 

[6] Ekscytotoksyny - smak który zabija. - Szkodliwe Jedzenie.